wtorek, 25 września 2012

No to leżymy...

Dosłownie, leżę. Zmogła mnie choroba, dwa tygodnie chodziłam do pracy przeziębiona bo przecież jestem tam niezbędna... Potrzebowałam jednak bodźca by udać się do lekarza i wczoraj taki się zdarzył. Okazało się, że mam anginę ropną i jestem na zwolnieniu. Leżę więc w łóżeczku córcia dostarcza mi herbatkę - tak to ja mogę. A praca? niema ludzi niezastąpionych, radzą sobie beze mnie. Leżę i obmyślam, co będę decoupagować. Krzesła do kuchni, czekają w garażu - bo w kuchni ostało się jedno   w miarę normalne i jakieś dwa taborety. Dwa krzesełka (komplet zakupiony w TESCO!) zamęczył szanowny pan mąż. Muszę się wziąć bo chyba będziemy jadać na stojąco. Może jeszcze przerobię półkę na przyprawy coby pasowało do krzesełek, ach zapomniałam zaraz po pierwszym października zabieram się za bombki, przecież święta idą.
Lawendowa skrzyneczka, a bombeczka w tle.

2 komentarze:

  1. Leż kochana i się lecz, a nie zadręczasz biedną głowę. Tak, ale Ty- kobieta torpeda ;-))) Ciężko wyleżeć, co? ;-)
    Zabiłaś mnie tą bombką- bo lawenda, rozumiem, u mnie kwitnie po raz drugi... ale bombka, nie załamuj mnie! Bo ja mam wyrzuty, od zeszłego roku leżą u mnie nie skończone bomby!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Towar już zamówiony, jak tylko będę mieć kasę to odbiorę i zabieram się za pracę. Bardzo lubię te bombki tworzyć!

      Usuń